Jak już kiedyś pisałam przy wspomnieniach ze spływu kajakowego Wisłą, nasze wakacje zawsze podzielone są na tę część aktywną i tą leniwą.
W tym roku motywem przewodnim nie były kajaki (choć spływ też się pojawił ale o tym innym razem) tylko rowery. Nie sami, tylko z dzieciakami.
Nasz plan rowerowy musiał ulec zmianie kilka dni przed wyjazdem. Pierwotnie planowaliśmy dokończenie trasy Odra - Nysa i przejechanie odcinka od Gryfina nad samo morze. Oczywiście trasa zaplanowana była po stronie niemieckiej. Okazało się jednak, że dzieci mają nie ważne paszporty, w związku z tym w ostatniej chwili zmieniliśmy plany i trasę rowerową zaplanowaliśmy nad polskim morzem i jeziorami.
Odcinki były niewielkie i cała ta część urlopu była bardzo przyjemna. Łącznie przejechaliśmy ok 120 km.
Dzień 1
Rozpoczęliśmy wyprawę w niewielkiej miejscowości Zastań- 2 km do Międzywodzia. Trasa mniej więcej prowadziła wzdłuż polskiego wybrzeża, nieco odbiliśmy do Kołczewa (wzdłuż jeziora Koprowo), następnie przez Wisełkę, Międzyzdroje do Świnoujścia i w dół na Karsibór.W tym dniu przejechaliśmy równe 50 km. Początkowo jechaliśmy główną drogą, potem piaszczystą ścieżką prowadzącą przez las i na samym końcu asfaltową trasą rowerową.
Po drodze zatrzymaliśmy się na punkcie widokowym, Góra Gosań (95 m n.p.m) to najwyższe wzniesienie polskiego wybrzeża i miejsce z którego można podziwiać piękny krajobraz. Warto dla samych widoków jest się zatrzymać w tym punkcie Wolińskiego Parku Narodowego.
Szukając miejsca noclegowego zaciągnęliśmy opinii miejscowych przy wiejskim sklepiku. Skierowali nas nad rzekę Świna. Miejsce cudowne, widok oszałamiający :)
Dzień 2
Przejechaliśmy 25,5 km. Trasa ciągnęła się wzdłuż rzeki Stara Świna i jeziora Wicko.
Trasa ciekawa widokowo i bardzo malownicza a miejsce noclegowe które znaleźliśmy było nieziemskie. O ile nocleg w namiocie i to jeszcze rozbitym w dzikim miejscu nie należy do moich ulubionych, to tu na skraju zalewu szczecińskiego w środku lasu bardzo mi się podobał. Drugą noc z rzędu spaliśmy na dziko w pięknym miejscu.
Przejechaliśmy odcinek 35km. prowadzący przez Wolin do Dziwnowa.. Gdy dojechaliśmy nad morze to oczywiście musiała zostać zaliczona kąpiel i dla naszych chłopaków nie miało to znaczenia ile stopni ma Bałtyk. Nocleg mieliśmy oczywiście pod namiotem w miarę przyzwoitym miejscu. Już nie tak urokliwym jak dwa wcześniejsze ale za to w towarzystwie lisa, który buszował koło nas, kompletnie nie zwracając na nas uwagi :)
Czwartego dnia zakończyliśmy naszą rowerową przygodę. Rowerową jak rowerową ale przygodę spania na dziko to na pewno. 12 km pedałowania i dojechaliśmy do miejsca startu, do miejscowości Zastań. Tu przez kilka dni odpoczywaliśmy i relaksowaliśmy się przed wyjazdem na kajaki...
Z tym relaksem bywało różnie, bo jak tu się relaksować jak podczas urlopu na auto spada Ci drzewo...
Brak komentarzy:
Prześlij komentarz